7/06/2016

WIELKA PRZEPROWADZKA cz.5 - Okna





Witam w kolejnym odcinku poświęconym moim zmaganiom z doprowadzeniem do porządku naszego wynajętego mieszkania. To z pewnością nie będzie jeden z najbardziej przyjemnych odcinków ;) Ale żeby móc przejść do tych przyjemniejszych spraw, jak ustawianie mebli, dekoracji, nadawanie domowej atmosfery, trzeba niestety przejść przez te wszystkie trudne prace porządkowo-remontowe. Tu, po raz kolejny, pozwolę sobie wyrazić moje ubolewanie nad faktem, że mieszkanie jest jedynie wynajęte, a pracy i zaangażowania wkładam w nim tyle, ile włożyłabym w nasze własne...

Po przyjeździe założyłam, że pracy z oknami nie będzie wcale tak dużo. Co prawda, dało się zauważyć niewielkie ślady pleśni w rogach wnęk, ale byłam pewna, że są to powierzchniowe wykwity i szybko się z nimi rozprawię. Ot, czyszczenie, środek biobójczy i malowanie. Ale nic z tych rzeczy. Po dokładnym zbadaniu powierzchni ściany w owych miejscach, zauważyłam pęcherzyki, które mnie zaniepokoiły. Namoczyłam więc farbę obficie i zaczęłam zeskrobywać. Okazało się, że ściana malowana była trzykrotnie: na biało, zielono i żółto, a warstwa zielonej farby pokryta była w rogach wnęk plamami pleśni. Sądząc po grubości kolejnej, żółtej farby, wnęki były nią malowane kilkakrotnie, aby zamaskować powstałą pleśń. Uwielbiam, kiedy ktoś walczy z efektami wilgoci za pomocą kolejnych warstw farby... Takim sposobem musiałam "nieco" poszerzyć zakres moich prac.

Dom, w którym mieszkamy, posiada bardzo grube ściany zewnętrzne, ale niestety brak jest w nich choćby kratek wentylacyjnych, co zmusza do częstego wietrzenia mieszkania w celu pozbycia się nadmiaru wilgoci, zwłaszcza zimą, kiedy dochodzi suszenie prania wewnątrz. Jak wiadomo, najczęściej problem pleśni pojawia się właśnie w okolicach okien, przy podłodze i przy suficie, a na nadmiar wilgoci narażone są najbardziej kuchnia i łazienka, z wiadomych przyczyn. Rogi i zakamarki, to jej ulubione siedlisko. Na szczęście u nas skończyło się jedynie na oknach. Gdyby było inaczej, chyba musielibyśmy zrezygnować z tego mieszkania, bo pleśń w dużym nadmiarze, niezwalczana latami, jest niezwykle niebezpieczna dla ludzkiego zdrowia. 

A takim widokiem skutkowało niewietrzenie ( o niesprzątaniu nie wspomnę...) mieszkania przez poprzednich lokatorów oraz zamalowywanie ram okiennych w czasie malowania ścian (bo po co używać taśmy malarskiej do zabezpieczenia niemalowanych elementów, skoro można je pomalować razem ze ścianami...)  





W skrócie moja walka z pleśnią przebiegła w następujący sposób:
- dokładnie umyłam okna i wszelkie ich zakamarki w środku oraz na zewnątrz,
- namoczyłam wodą z detergentem miejsca na ścianie, które podejrzewałam o wykwity,
- kiedy farba namiękła, zaczęłam zeskrobywać szpachelką kolejne warstwy oraz wierzchnią warstwę płyty kartonowo gipsowej, aż na odległość kilku centymetrów od wykwitów,
- po wyschnięciu, czyli następnego dnia, spryskałam ściany, ramy okien i wyczyszczone zakamarki płynem ACE o silnym działaniu biobójczym (sposób sprawdzony),
- następnego dnia powtórzyłam spryskiwanie,
- kolejny dzień poświęciłam na szpachlowanie,
- dwa dni później ściana gotowa była do pomalowania.






W pokoju dziennym cały proces walki z oknami zakończył się takim oto widokiem, z którego byłam niezwykle dumna ;)





Sprawa wyglądała natomiast o wiele gorzej w pokoju Uli... Pokój dzienny położony jest od strony południowo-wschodniej, więc wilgoć miała większą możliwość, aby wyschnąć w czasie słonecznych dni. Stąd mniej pleśni w oknach. Ale drugi pokój to głównie część wschodnia, więc słabiej nagrzana.  Wiedziałam, że będzie ciężko i naprawdę było...

Wiem, że nie jest to przyjemny widok, ale w najgorszym punkcie sprawa wyglądała następująco: 





Był to dla mnie straszny szok, ale nie miałam innego wyjścia i musiałam stawić temu czoła. Namoczenie ściany woda z detergentem bardzo ułatwiło mi zdzieranie farby, zwłaszcza z ram. Sami widzicie, że brud i pleśń dopadły każdy zakamarek, więc nawet patyczki higieniczne stały się niezwykle pomocne.






A to jest właśnie moje "znalezisko" na zielonej warstwie farby:





Po namoczeniu, warstwa kartonu schodziła idealnie.







I tak jak w pokoju dziennym, suszenie, spryskiwanie ACE, szpachlowanie. Nie zazdroszczę wykończeniowcom, bo takie prace, ze szpachlowaniem włącznie, strasznie wykańczają fizycznie. A w moim przypadku to zaledwie kilka okien.








Żeby tradycji stało się zadość, przedstawiam Wam porównanie BEFORE&AFTER. Tym razem widok pokoju Uli. 

PRZED



PO












Kiedy jest się mamą wychowującą dziecko w domu, trzeba być także 
i kreatywną przedszkolanką ;) Uli znudziły się ostatnio gotowe kolorowanki, więc czasami rysuję jej obrazki, a ona je później koloruje. I tak właśnie powstały te oto róże, którymi zainspirowałam się podróżując po okolicy. Jest tu wiele domów, których ściany zdobią takie pnącza na kratownicach. Chętnie zrobiłabym sobie kiedyś taką fotowycieczkę, żeby pokazać Wam jak piękna jest architektura niemieckich wsi i miasteczek. I chyba tak właśnie zrobię w najbliższym czasie :)







I co sądzicie o mojej walce z oknami? Wygrałam?
A może zrobilibyście to inaczej lub macie inne sposoby na pozbycie się pleśni?

Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie.


POZDRAWIAM SERDECZNIE,
Sylwia






24 komentarze:

  1. Wielokrotnie spotkałam się z pleśnią przy oknach. Co więcej - z zamalowywaną pleśnią. Nie ma nic gorszego, bo czasem ta pleśń się rozrasta do naprawdę ogromnych rozmiarów i zagraża naszemu zdrowiu. Np. pleśń na suficie w łazience. Albo na fugach. W niektórych domach to naprawdę widać (i - co gorsza - to zamalowywanie też). Brr. Ale pięknie sobie poradziłaś, jestem naprawdę pełna podziwu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Kiedy patrzę teraz codziennie na te okna i na całe mieszkanie, czuję ogromną satysfakcję. Chociaż na początku byłam nieco podłamana tą pleśnią. Chyba nie ma nic gorszego niż myśl, że ludzie robią takie rzeczy z lenistwa. Grunt, że mój trud się opłacił ;)

      Usuń
  2. Podziwiam Pani zaangażowanie, wyszło świetnie :) Właściciel mieszkania powinien Panią po rękach całować. To rzadkość mieć takich lokatorów!! Jestem pewna, że jak już Pani dopieści to mieszkanko to będzie naprawdę miłe gniazdko. Powodzenia!! Czekam na kolejne posty z placu boju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo czytając te słowa. Bardzo zależało mi na tym, żeby pokazać innym, że nawet tak paskudna sprawa jak pleśń jest do pokonania, i że z każdego mieszkania można wykrzesać coś fajnego i przyjemnego dla oka :) A co do właściciela, nie obraziłabym się, gdyby mi nieco zrekompensował moją pracę przy najbliższym czynszu ;)

      Usuń
  3. Kochana, aż nie mogę się napatrzeć - jaka wielka zaistniała tam zmiana. Człowiek nie zdaje sobie sprawy ile takie "drobinki" pracy kosztują. Dlatego tak bardzo lubie zdjecia przed i po :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, Marysiu, jest mi ogromnie miło, że podoba Ci się ta przemiana. Na początku chciałam pokazać tylko zdjęcia PRZED i PO, ale stwierdziłam, że lepiej będzie pokazać wszystko krok po kroku, choć te widoki do najpiękniejszych nie należą... ;)

      Usuń
  4. Jesteś moim bohaterem :D Bohaterką! Nawet nie chcę myśleć ile nerwów, czasu i sił to wszystko kosztowało. Ale efekty są zdumiewające :) Bosko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ puchnę z dumy... ;) Dobrze, że okna są zamknięte, bo wyfrunęłabym z domu :D Dzięki Ola. A tak serio, to po tym całym remontowaniu przydałaby mi się porządna rehabilitacja, bo już dawno nie miałam takich zakwasów ;)

      Usuń
  5. Efekt super, ale pomyślałabym jednak przede wszystkim o usunięciu przyczyny pleśni - to, że jej nie widać nie znaczy że już jej nie ma, a ma przecież negatywny wpływ na zdrowie. Koniecznie zróbcie kratki wentylacyjne do komina lub nawiewniki w oknach. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, obawiam się, że jedyne co nam teraz pozostaje to systematyczne wietrzenie i rozszczelnianie okien. Mieszkanie jest wynajęte i niestety i tak już za dużo w nie zainwestowaliśmy czasu i pieniędzy. Gdyby było nasze, na pewno rozwiązalibyśmy to trochę inaczej. Pleśń była jedynie miejscowa wzdłuż ram okiennych i ewidentnie wynikała z niewietrzenia i nieczyszczenia okien. Wystąpiła głównie na jednej z warstw farby i nie widziałam jej śladów w głębszych warstwach, a karton zerwałam profilaktycznie ;) więc mam nadzieję, duża dawka środka biobójczego wyeliminowała ją skutecznie. teraz wszystko zależy od tego jak my będziemy dbali o mieszkanie. Ale po takim wysiłku postaram się, żeby wilgoć nie stanowiła już problemu :)

      Usuń
    2. Jeśli będziecie regularnie wietrzyć i rozszczelniać to to na pewno wystarczy. Kłopot tylko taki, że nie zawsze się o tym pamięta :)

      Usuń
    3. Ja niestety mam ten kłopot, bo jestem strasznym zmarzluchem i wietrznie nie należy do moich ulubionych zajęć ;) Ale teraz muszę się zawziąć i wietrzyć regularnie, żeby nie zaprzepaścić własnej ciężkiej pracy :D

      Usuń
    4. Trzymam więc kciuki za regularne wietrzenie :D

      Usuń
  6. Zdecydowanie wygrałaś ! Teraz to wygląda extra - i na pewno jest zdrowsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie ;) Samopoczucie też jest lepsze w takim odświeżonym mieszkaniu.

      Usuń
  7. Niesamowita zmiana po! Nie wiem, czy włożyłabym tyle energii i serca w niewłasne mieszkanie. Podziwiam :) Jeśli dobrze pamiętam, to na pleśń jest naprawdę dobry preparat, SAVO, może nie w każdym miejscu się sprawdzi, ale jest niezły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zapamiętać nazwę tego preparatu. A co do mieszkania, wiem, że może się to wydawać głupie i bezsensowne, że chcę je gruntownie odświeżyć, ale mamy zamiar spędzić tu kilka lat, więc chciałabym, żeby nasza córka mieszkała w czystych i estetycznych warunkach. Mogliśmy wynająć lepsze, ale z o wiele wyższym czynszem, więc woleliśmy wybrać to i z niewielkim wkładem doprowadzić go do dobrego stanu. Finansowo i tak na tym zyskaliśmy :)

      Usuń
  8. A ja zawsze myślałam, że walka z grzybem to walka z wiatrakami. Widzę, że sobie świetnie poradziłaś!
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marta :) Mam nadzieję, że moje zabiegi skutecznie wyeliminowały pleśń na długi czas. Teraz pozostaje nam dbać o dobrą wentylację i mam nadzieję, że wszystko będzie ok :)

      Usuń
  9. Wygrałaś i też nieźle musiałaś się napracować. Podziwiam. Ja w Anglii w pierwszym domu jaki wynajmowaliśmy mieliśmy taka pleść, że nie lepiej była się wyprowadzić niż z tym walczyć. Uważaj teraz na wentylowanie domu, aby ten "dziad" nie wrócił. Co do fotowycieczki marzy mi się taka po Polsce. Mamy piękną starą niedocenioną architekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta pleśń to paskudna sprawa. Jeśli ktoś z nią od razu nie walczy, tylko zamalowuje, to później robi się z tego spory problem. Dobrze, że u nas skończyło się tylko na okolicy okien.
      Ostatnio Soczek Pomarańczowy wrzucił post ze zdjęciami z chorzowskich kamienic. Polecam. I przy okazji wiele osób pisało, że Bytom jest niesamowity pod względem architektury. Też chętnie zobaczyłabym pod tym kątem wiele mniej znanych miast :)

      Usuń
  10. Zdecydowanie wygrałaś walkę z oknami! Właściciele mieszkania powinni to docenić! Jak można zamalować pleśń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To chyba moja najcięższa walka w tym mieszkaniu. Właściciel chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co zaszło w tym mieszkaniu w ostatnim czasie, choć mieszka podwórko dalej ;)

      Usuń

Dziękuję za każdą motywującą opinię :)