7/17/2015

O farbach kredowych Annie Sloan - About Annie Sloan Chalk Paint

   Nadszedł czas na recenzję farb kredowych Annie Sloan. Moja przygoda z nimi rozpoczęła się na początku tego roku. Już dawno temu czytałam dużo pozytywnych opinii na ich temat, ale nigdy nie miałam okazji, aby je wypróbować. Jak już kiedyś wspominałam, okazją do pierwszego użycia farb kredowych Annie Sloan było odnawianie komódki mojej koleżanki. I właśnie na podstawie tej metamorfozy oraz kilku innych, postanowiłam opisać moje wrażenia z ich stosowania. Mam nadzieję, że uda mi się napisać wszystkie najważniejsze informacje.








   Farby Annie Sloan dostępne są jedynie w pracowniach i sklepach stacjonarnych, gdzie sprzedawcy przeszkoleni są z zakresu użytkowania tych farb, posiadają dużą wiedzę i praktykę, ponieważ sami stosują te farby do odnawiania i stylizacji mebli. Uważam, że jest to bardzo dobry pomysł, gdyż w sklepach sieciowych rzadko kiedy możemy liczyć na fachową lub jakąkolwiek pomoc sprzedawcy. Sporo dowiedziałam się na temat tych farb z internetu, ale kupując je w pracowni w Konstancinie, również mogłam dopytać o szczegóły. Myślę, że jeśli ktoś kupi farby Annie Sloan i ma jakieś wątpliwości lub pytania w sprawie ich stosowania, to wystarczy zadzwonić lub napisać do jednej z pracowni i wszystkiego się tam dowiedzieć. Ja miałam problem już przy pierwszym meblu, ponieważ był bejcowany i po jej zeszlifowaniu i pomalowaniu na biało zaczęły wychodzić na wierzch żółte plamy. Niestety nie spotkałam się wcześniej z takimi historiami, więc byłam przerażona, że jestem jedyną osobą na świecie, której to się przydarzyło. Znalazłam więc w internecie pracownię Patynowy i tam dowiedziałam się, że takie niespodzianki zdarzają się właśnie w przypadku mebli bejcowanych i należy pierwszą warstwę farby zabezpieczyć lakierem akrylowym, a następnie kontynuować malowanie. Rzeczywiście pomogło przy kolejnych bejcowanych meblach. Piszę o tym przypadku, ponieważ lepiej jeśli ktoś dowie się o takiej możliwości zanim rozpocznie malowanie. Wiem z własnego doświadczenia, że nie ma farb idealnych i dobrze jest znać zarówno ich dobre jak i złe strony. Ja na przykład lubię mieć wiele informacji na jakiś temat, bo wtedy łatwiej mi się pracuje i mogę szybciej rozwiązać zaistniały problem.








   Rozpoczęłam zakupy produktów Annie Sloan od farby Old White (145zł/1L), dwóch próbek farby Paris Grey (30zł/100ml), jasnego wosku (55zł/500g) i płaskiego pędzla (45zł). Wszystko kupiłam w pracowni Brush w Konstancinie.








 Malowanie mebla przebiegło tak jak opisuje to większość osób opisujących doświadczenia z tymi farbami. Mianowicie, jeśli użyjemy farby nierozcieńczonej, rozprowadza się ona dość ciężko i pozostawia charakterystyczne, mocne ślady po pociągnięciu pędzlem (nawet płaskim). W zależności od oczekiwań, może to być świetny efekt lub totalna klapa. Plusem jest to, że farba nierozcieńczona świetnie kryje i już po dwóch warstwach nawet ciemny mebel jest idealnie pomalowany. Dla osób preferujących bardziej gładkie wykończenie polecam rozcieńczyć farbę niewielką ilością wody i malować w jednym kierunku. Farba rozprowadza się wtedy idealnie, ale minusem jest to, że raczej będziemy zmuszeni dołożyć jedną lub dwie warstwy dla całkowitego pokrycia powierzchni. Farba jest wydajna i myślę, że jest to jeden z jej dużych atutów. W zależności od temperatury w jakiej malujemy meble, czas schnięcia pierwszej warstwy to około godzina, a w przypadku drugiej warstwy czas oczywiście jest sporo dłuższy, ale z pewnością krótszy niż w przypadku innych farb do drewna. A jeśli już wspomniałam o powierzchni, farby Annie Sloan nadają się do malowania bardzo wielu powierzchni. Ja osobiście przetestowałam je dopiero na drewnie i powierzchniach z tworzywa sztucznego, ale wydaje mi się, że są w stanie pokryć wiele innych materiałów i to jest ich kolejna zaleta. 

  Sprzedawczyni podpowiedziała mi, że lepiej jest zainwestować w pędzel do wosku, ale mi wydawało się, że pędzel gładko rozprowadzający farbę będzie mi bardziej przydatny. Fakt, malowanie tym pędzlem okazało się dość przyjemna czynnością, ale niestety muszę przyznać racje pani sprzedawczyni - pędzel do wosku znacznie ułatwiłby mi pracę, ponieważ wcieranie wosku szmatką bawełniana lub gąbką powodowało wybłyszczanie powierzchni, a ten efekt nie był moim zamierzonym. Do malowania próbowałam używać innych pędzli (tańszych), ale nie trafiłam na odpowiedni. Te dedykowane farbom Annie Sloan są może dość drogie, ale warto w nie zainwestować, zwłaszcza jeśli ktoś często zajmuje się malowaniem.








   Komódka, jak na pionierski projekt, wyszła całkiem nieźle, dlatego postanowiłam doskonalić technikę malowania tymi farbami. I właśnie jednym z kolejnych mebli poddanych metamorfozie stał się regał nazwany przeze mnie Old Provence ( od nazw farb, jak wspominałam w poście). W celu odnowienia go, zamówiłam w pracowni Patynowy farbę Old White oraz próbkę Provence, a do tego przy okazji próbki Paris Grey, French Linen i Duck Egg Blue. Kolor miętowy uzyskałam poprzez zmieszanie Old White i niewielkiej ilości Provence. Mieszanie tych farb i tworzenie nowych kolorów jest według mnie świetną sprawą. Co prawda, w palecie barw znajduje się wiele przepięknych pastelowych (i nie tylko) kolorów, ale dobrze jest mieć możliwość poeksperymentowania i stworzenia nowych odcieni dla własnych potrzeb. Farby są wodorozcieńczalne, więc niestety wymagają zabezpieczenia woskiem (jasnym lub ciemnym), albo lakierem, zwłaszcza na meblach mających styczność z wodą. Proces zabezpieczania woskiem i lakierem można obejrzeć na przykład na Youtube na kanale pracowni Patynowy, która dostarcza tam szeregu innych ciekawych informacji na temat stosowania farb Annie Sloan.

















   Zanim zabrałam się do malowania regału, musiałam podjąć decyzję o kolorystyce. Bardzo długo analizowałam kolory w internecie, ale wiadomo, że na zdjęciach jeden kolor występował w kilkunastu odcieniach i tak naprawdę nie miałam pojęcia jak dany kolor wygląda w rzeczywistości. Kolor wybrałam więc intuicyjnie, ale przy okazji zamówiłam tak zwaną KARTĘ KOLORÓW, która praktycznie w 100% odzwierciedla wszystkie kolory dostępne w palecie. Oczywiście sprawdziłam to zaraz po otrzymaniu przesyłki z kartą i próbkami farb :) Bardzo polecam ją osobom, które również mają problem z wybraniem koloru. Nie jest droga (12zł), ale bardzo pomocna, ponieważ mamy pod ręką przegląd wszystkich kolorów i nie trzeba dniami i nocami przeszukiwać internetu, jak robiłam to ja...













   Farby Annie Sloan są według mnie bardzo pomocne przy stylizacji mebli. Dają wiele możliwości w wyborze stylu, który chcemy zastosować - od gładkiego, poprzez delikatne przecierki, aż do tak zwanego chippy look. Łatwo jest się w nich zakochać, ale trzeba je dobrze poznać. Myślę, że jeszcze nie raz będę pisała o moich przygodach z nimi. Chwilowo nie mam zbyt wiele czasu na kolejne metamorfozy, ale bardzo chciałabym już móc zająć się kolejnym mebelkiem. Mam nadzieję, że moje wskazówki i obserwacje będą dla kogoś pomocne.


















POZDRAWIAM,
Sylwia

1 komentarz:

  1. Szkoda, że nie ma żadnych zdjęć wykonanych mebli. Ja używam i polecam farbę kredową Vittorino- jest lepszej jakości niż AS, a do tego tańsza. Również właścicielka posiada dużą wiedzę dot. stylizacji mebli więc zawsze można się poradzić :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdą motywującą opinię :)