7/24/2015

Stare drewno - Old wood

    Możliwe, że nie każdy o tym wie, ale moje imię, czyli Sylwia, z łaciny oznacza "człowiek leśny". Nie bez powodu uwielbiam więc wszystko co związane z naturą, zwłaszcza lasem i drewnem. Uwielbiam nie tylko jego zapach, ale także strukturę, kolor i wszechstronność zastosowania. Największe wrażenie robi na mnie wiekowe, surowe drewno, które pięknie zestarzało się gdzieś na niepozornej szopie lub stodole, którą z pewnością każdy pamięta z czasów dzieciństwa. Właśnie takie stare deski pokrywają zabudowania moich dziadków i często lubię zawiesić na nich oko. Zauważyłam, że ostatnio stało się bardzo modne wykorzystywanie właśnie takiego starego drewna, jako materiału do tworzenia przedmiotów takich jak szafy, ramy luster, wieszaki, drzwi, stoły i wiele innych. Można do tego celu wykorzystać zarówno stare drewno surowe, jak również takie z elementów malowanych wielokrotnie, z których farba przepięknie zeszła w naturalny sposób. Można taki efekt postarzanego drewna uzyskać własnoręcznie, ale rzadko wygląda naturalnie. Jedyną osobą, której postarzane meble wyglądają naprawdę świetnie, jest według mnie Agnieszka Krawczyk z BEFORE&AFTER REDESIGN. Warto zobaczyć jej prace.

   A wracając do starego naturalnego drewna, oto kilka zdjęć tradycyjnie zapożyczonych z sieci. Takie drewno kojarzy się przede wszystkim ze stylem rustykalnym, ale tak naprawdę można w ciekawy sposób wkomponować je nawet w nowoczesne wnętrze.













Wpadlibyście na pomysł, żeby z takiej starej deski zrobić listwę przypodłogową??




















































POZDRAWIAM,
Sylwia




7/17/2015

O farbach kredowych Annie Sloan - About Annie Sloan Chalk Paint

   Nadszedł czas na recenzję farb kredowych Annie Sloan. Moja przygoda z nimi rozpoczęła się na początku tego roku. Już dawno temu czytałam dużo pozytywnych opinii na ich temat, ale nigdy nie miałam okazji, aby je wypróbować. Jak już kiedyś wspominałam, okazją do pierwszego użycia farb kredowych Annie Sloan było odnawianie komódki mojej koleżanki. I właśnie na podstawie tej metamorfozy oraz kilku innych, postanowiłam opisać moje wrażenia z ich stosowania. Mam nadzieję, że uda mi się napisać wszystkie najważniejsze informacje.








   Farby Annie Sloan dostępne są jedynie w pracowniach i sklepach stacjonarnych, gdzie sprzedawcy przeszkoleni są z zakresu użytkowania tych farb, posiadają dużą wiedzę i praktykę, ponieważ sami stosują te farby do odnawiania i stylizacji mebli. Uważam, że jest to bardzo dobry pomysł, gdyż w sklepach sieciowych rzadko kiedy możemy liczyć na fachową lub jakąkolwiek pomoc sprzedawcy. Sporo dowiedziałam się na temat tych farb z internetu, ale kupując je w pracowni w Konstancinie, również mogłam dopytać o szczegóły. Myślę, że jeśli ktoś kupi farby Annie Sloan i ma jakieś wątpliwości lub pytania w sprawie ich stosowania, to wystarczy zadzwonić lub napisać do jednej z pracowni i wszystkiego się tam dowiedzieć. Ja miałam problem już przy pierwszym meblu, ponieważ był bejcowany i po jej zeszlifowaniu i pomalowaniu na biało zaczęły wychodzić na wierzch żółte plamy. Niestety nie spotkałam się wcześniej z takimi historiami, więc byłam przerażona, że jestem jedyną osobą na świecie, której to się przydarzyło. Znalazłam więc w internecie pracownię Patynowy i tam dowiedziałam się, że takie niespodzianki zdarzają się właśnie w przypadku mebli bejcowanych i należy pierwszą warstwę farby zabezpieczyć lakierem akrylowym, a następnie kontynuować malowanie. Rzeczywiście pomogło przy kolejnych bejcowanych meblach. Piszę o tym przypadku, ponieważ lepiej jeśli ktoś dowie się o takiej możliwości zanim rozpocznie malowanie. Wiem z własnego doświadczenia, że nie ma farb idealnych i dobrze jest znać zarówno ich dobre jak i złe strony. Ja na przykład lubię mieć wiele informacji na jakiś temat, bo wtedy łatwiej mi się pracuje i mogę szybciej rozwiązać zaistniały problem.








   Rozpoczęłam zakupy produktów Annie Sloan od farby Old White (145zł/1L), dwóch próbek farby Paris Grey (30zł/100ml), jasnego wosku (55zł/500g) i płaskiego pędzla (45zł). Wszystko kupiłam w pracowni Brush w Konstancinie.








 Malowanie mebla przebiegło tak jak opisuje to większość osób opisujących doświadczenia z tymi farbami. Mianowicie, jeśli użyjemy farby nierozcieńczonej, rozprowadza się ona dość ciężko i pozostawia charakterystyczne, mocne ślady po pociągnięciu pędzlem (nawet płaskim). W zależności od oczekiwań, może to być świetny efekt lub totalna klapa. Plusem jest to, że farba nierozcieńczona świetnie kryje i już po dwóch warstwach nawet ciemny mebel jest idealnie pomalowany. Dla osób preferujących bardziej gładkie wykończenie polecam rozcieńczyć farbę niewielką ilością wody i malować w jednym kierunku. Farba rozprowadza się wtedy idealnie, ale minusem jest to, że raczej będziemy zmuszeni dołożyć jedną lub dwie warstwy dla całkowitego pokrycia powierzchni. Farba jest wydajna i myślę, że jest to jeden z jej dużych atutów. W zależności od temperatury w jakiej malujemy meble, czas schnięcia pierwszej warstwy to około godzina, a w przypadku drugiej warstwy czas oczywiście jest sporo dłuższy, ale z pewnością krótszy niż w przypadku innych farb do drewna. A jeśli już wspomniałam o powierzchni, farby Annie Sloan nadają się do malowania bardzo wielu powierzchni. Ja osobiście przetestowałam je dopiero na drewnie i powierzchniach z tworzywa sztucznego, ale wydaje mi się, że są w stanie pokryć wiele innych materiałów i to jest ich kolejna zaleta. 

  Sprzedawczyni podpowiedziała mi, że lepiej jest zainwestować w pędzel do wosku, ale mi wydawało się, że pędzel gładko rozprowadzający farbę będzie mi bardziej przydatny. Fakt, malowanie tym pędzlem okazało się dość przyjemna czynnością, ale niestety muszę przyznać racje pani sprzedawczyni - pędzel do wosku znacznie ułatwiłby mi pracę, ponieważ wcieranie wosku szmatką bawełniana lub gąbką powodowało wybłyszczanie powierzchni, a ten efekt nie był moim zamierzonym. Do malowania próbowałam używać innych pędzli (tańszych), ale nie trafiłam na odpowiedni. Te dedykowane farbom Annie Sloan są może dość drogie, ale warto w nie zainwestować, zwłaszcza jeśli ktoś często zajmuje się malowaniem.








   Komódka, jak na pionierski projekt, wyszła całkiem nieźle, dlatego postanowiłam doskonalić technikę malowania tymi farbami. I właśnie jednym z kolejnych mebli poddanych metamorfozie stał się regał nazwany przeze mnie Old Provence ( od nazw farb, jak wspominałam w poście). W celu odnowienia go, zamówiłam w pracowni Patynowy farbę Old White oraz próbkę Provence, a do tego przy okazji próbki Paris Grey, French Linen i Duck Egg Blue. Kolor miętowy uzyskałam poprzez zmieszanie Old White i niewielkiej ilości Provence. Mieszanie tych farb i tworzenie nowych kolorów jest według mnie świetną sprawą. Co prawda, w palecie barw znajduje się wiele przepięknych pastelowych (i nie tylko) kolorów, ale dobrze jest mieć możliwość poeksperymentowania i stworzenia nowych odcieni dla własnych potrzeb. Farby są wodorozcieńczalne, więc niestety wymagają zabezpieczenia woskiem (jasnym lub ciemnym), albo lakierem, zwłaszcza na meblach mających styczność z wodą. Proces zabezpieczania woskiem i lakierem można obejrzeć na przykład na Youtube na kanale pracowni Patynowy, która dostarcza tam szeregu innych ciekawych informacji na temat stosowania farb Annie Sloan.

















   Zanim zabrałam się do malowania regału, musiałam podjąć decyzję o kolorystyce. Bardzo długo analizowałam kolory w internecie, ale wiadomo, że na zdjęciach jeden kolor występował w kilkunastu odcieniach i tak naprawdę nie miałam pojęcia jak dany kolor wygląda w rzeczywistości. Kolor wybrałam więc intuicyjnie, ale przy okazji zamówiłam tak zwaną KARTĘ KOLORÓW, która praktycznie w 100% odzwierciedla wszystkie kolory dostępne w palecie. Oczywiście sprawdziłam to zaraz po otrzymaniu przesyłki z kartą i próbkami farb :) Bardzo polecam ją osobom, które również mają problem z wybraniem koloru. Nie jest droga (12zł), ale bardzo pomocna, ponieważ mamy pod ręką przegląd wszystkich kolorów i nie trzeba dniami i nocami przeszukiwać internetu, jak robiłam to ja...













   Farby Annie Sloan są według mnie bardzo pomocne przy stylizacji mebli. Dają wiele możliwości w wyborze stylu, który chcemy zastosować - od gładkiego, poprzez delikatne przecierki, aż do tak zwanego chippy look. Łatwo jest się w nich zakochać, ale trzeba je dobrze poznać. Myślę, że jeszcze nie raz będę pisała o moich przygodach z nimi. Chwilowo nie mam zbyt wiele czasu na kolejne metamorfozy, ale bardzo chciałabym już móc zająć się kolejnym mebelkiem. Mam nadzieję, że moje wskazówki i obserwacje będą dla kogoś pomocne.


















POZDRAWIAM,
Sylwia

7/15/2015

Kolumny frontowe - Front columns

   Bardzo długo myślałam nad wyborem rodzaju podparcia zadaszenia frontowego i tarasu. W pierwszej wersji miały to być kolumny drewniane, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie trafimy na drewno słabej jakości, które zacznie pękać po jakimś czasie. Kiedy już zdecydowaliśmy się na kolumny betonowe, również miałam dylemat z powodu kształtu. Z jednej strony zawsze podobały mi się kolumny okrągłe, ale w ostatnim czasie zaczęły wpadać mi w oko te kwadratowe, ponieważ bardziej pasowałyby do mojej wizji domu. Z kolumnami okrągłymi byłoby o tyle prościej, że można kupić gotowe, niezbyt drogie tekturowe formy, do których wlewa się beton. A niestety w przypadku kolumn kwadratowych należy wykonać drewniany szalunek, więc zabiera to więcej czasu i pieniędzy. Mimo to, postanowiliśmy zainwestować w końcowy wygląd domu i zrobić kolumny kwadratowe.

   Pomysłów na takie kolumny jest oczywiście bardzo wiele. Niektóre są proste, bez żadnych zdobień i mimo to wyglądają bardzo ładnie i elegancko. Inne ozdobione są piękną sztukaterią lub żłobieniami. Mi bardzo podobają się te, które nie mają zbyt wielu zdobień, ale wyłożone są w dolnej części na przykład kamieniem elewacyjnym. Taki kamień spełnia nie tylko funkcję ozdobną, ale chroni kolumnę przed nadmiernym zabrudzeniem, a to w naszym klimacie jest dość ważne, ponieważ wiosna, jesień i zima potrafią strasznie zabrudzić elewację i wszystko inne co ma jasny kolor. Jeszcze nie myślałam nad konkretnym wyglądem kolumn, ale chcę żeby były białe, a jeśli z kamieniem to szarym. Do tego ewentualnie prosta sztukateria do wykończenia góry. Zauważyłam, że za granicą często betonowe lub drewniane kolumny okładane są czymś w rodzaju formy z tworzywa sztucznego i właśnie w tej formie są odlane te wszystkie żłobienia, wcięcia i wypukłości. Można wybrać dowolny model i w szybki sposób ozdobić kolumnę. Jest to świetny pomysł, ale wątpię, że w Polsce są dostępne takie formy, a jeśli są, to z pewnością do tanich nie należą... Muszę zrobić rozeznanie na rynku ;)











   A oto przegląd form, w jakich takie kolumny najczęściej występują i które najbardziej przypadły mi do gustu.
















   Znalazłam całkiem ciekawe przykłady wykończeń kolumn. Prawdopodobnie jest to przegląd na przestrzeni stuleci. Dla mnie są trochę zbyt ozdobne, ale oczywiście mogą być choćby inspiracją do realizacji swojego indywidualnego pomysłu .








   A tu już kilka gotowych aranżacji z kolumnami w roli głównej.







































   Ja na razie czekam na pojawienie się naszych kolumn przed domem i na werandzie, a później pomyślimy nad ich końcowym wyglądem.





POZDRAWIAM,
Sylwia